top of page

Gdy czuję się „lepszy”. O doświadczeniu, którego nie trzeba się bać – jak odczarować narcyzm

Często używamy słowa „narcyz” czy „narcystyczny” w sposób populistyczny. Rzucamy je, by kogoś krytykować, przestraszyć lub nadać wypowiedzi emocjonalny wydźwięk, nie zastanawiając się, co ono naprawdę oznacza.
W codziennym języku staje się łatwym etykietowaniem, podczas gdy w rzeczywistości jest bardziej wentylem bezpieczeństwa naszej psychiki w odniesieniu do przeżywania doświadczeń.

W gabinecie psychoterapeutycznym spotykam się z tym doświadczeniem bardzo często. Osobom bywa trudno wypowiedzieć na głos takie zdanie:
„Czasami mam poczucie, że jestem w czymś lepszy.”

Za tym uczuciem często kryje się wstyd, poczucie winy albo lęk przed oceną. Często osoba spuszcza wzrok, zmienia ton głosu, a czasem dopowiada półżartem:
„Strasznie to brzmi, prawda? Czy to narcyzm? Nie lubię siebie za to… A może to jakaś kompensacja?”

Właśnie to zawahanie – trudność w wypowiedzeniu tego prostego stwierdzenia – pokazuje, jak mocno wdrukowane mamy przekonania o tym, co „wypada czuć” i mówi o tym, że poczucie własnej wyjątkowości jest czymś, co warto zbadać i zrozumieć, zamiast od razu oceniać czy patologizować.
Bo tu nie chodzi tylko o zatrzymanie się na doświadczeniu wstydu – chodzi o krok dalej: o rozpoznanie i zaprzyjaźnienie się z głosem w sobie.

Każdy dialog w gabinecie terapeutycznym przynosi podwójny rezultat:

  • wgląd w siebie,
     

  • możliwość uznania i nadania mocy temu, co się w nas pojawia.
     

To jedno zdanie – „czuję się lepszy” – bardzo często nie mówi o pysze.
Ono wie wiele o naszej historii:

  • o dziecku, które w wieku ośmiu lat musiało być dorosłe, bo mama chorowała,
     

  • o nastolatku, który przeszedł rozwód rodziców z bliska, bez zrozumienia i wsparcia,
     

  • o kimś, kto musiał wykształcić intuicję, bo dorosły świat nie dawał mu ochrony,
     

  • i o wielu innych doświadczeniach, które towarzyszyły właśnie na ścieżce osoby w trudnych doświadczeniach do zintegrowania, a które były postawione na czyjejś drodze bez pytania, i ktoś musiał sobie z nimi nauczyć radzić.
     

Po takich doświadczeniach faktycznie można czuć, że widzi się więcej, rozumie szybciej, czuje głębiej niż inni.
I to nie jest wywyższanie się – to bogactwo doświadczenia.

Przejdźmy teraz na chwilę do historii narcyzmu:

W psychologii narcyzm od dawna nie jest traktowany jako jedna sztywna kategoria. Nowoczesne podejścia – w tym ICD-11 – mówią raczej o kombinacjach cech osobowości, które mogą układać się w dwa charakterystyczne profile.
Pierwszy to narcyzm grandiozny – bardziej widoczny na zewnątrz. To ta część, która mówi: „jestem wyjątkowy i świat powinien to uznać”. Towarzyszą mu pewność siebie, dominacja, rywalizacja, chłód w relacjach.
Drugi – narcyzm wrażliwy – jest dużo cichszy, schowany. Jego wewnętrzne zdanie brzmi raczej: „chciałbym być wyjątkowy, ale boję się, że nie jestem”. W tej wersji pojawia się wstyd, lęk przed oceną, poczucie kruchości, tendencja do wycofywania się i kontrolowania własnej ekspozycji.

Te dwa bieguny opisują nie tyle osobne typy ludzi, ile sposoby, w jakie człowiek może radzić sobie z własnym poczuciem wartości. I co ważne – nie są diagnozą same w sobie. Są mapą, która ma pomóc zobaczyć, co się dzieje w nas.

Mechanizm regulacji poczucia własnej wartości w narcyzmie – niezależnie od tego, czy przyjmuje on formę bardziej „twardą”, czy „wrażliwą” – pełni przede wszystkim funkcję ochronną. Jest to rodzaj wentyla bezpieczeństwa, który pomaga jednostce utrzymać spójność JA, ochronić zagrożone poczucie wartości oraz zapobiec zalaniu przez trudne emocje, takie jak wstyd, lęk, poczucie nieadekwatności czy bezradność.

W stylu grandioznym narcyzm chroni „od góry” – poprzez podnoszenie siebie, dominację lub zwiększanie działania. Częściej pojawia się u osób, które w swoim funkcjonowaniu mają styl zadaniowy, skoncentrowany na działaniu, osiąganiu i kontroli sytuacji. Osoby te mogą mieć niski kontakt z własnymi słabymi miejscami, a ujawnienie kruchości traktować jako zagrożenie. Gdy pojawiają się emocje trudne lub naruszające poczucie wartości, ich regulacja odbywa się poprzez zwiększenie siły, pewności i kontroli – tak, jakby „wejść wyżej”, by nie paść ofiarą własnej bezradności.

W stylu wrażliwym narcyzm chroni „od dołu” – poprzez unikanie ekspozycji, wycofanie się albo poszukiwanie ukojenia i potwierdzenia z zewnątrz. Częściej przyjmuje tę formę osoba o wysokiej samokrytyczności, dużej reaktywności emocjonalnej i wyczuleniu na ocenę innych. W tym przypadku pod spodem leży lęk przed zranieniem i odrzuceniem, a emocje są regulowane poprzez ostrożność, potrzebę akceptacji oraz kontrolowanie tego, jak bardzo pozwala się zobaczyć innym.

Ważne jest także to, że ludzie rzadko są wyłącznie jednym albo drugim typem. Zwykle jeden styl dominuje, ale w zależności od sytuacji ta sama osoba może przełączać się pomiędzy strategiami. Na przykład ktoś zazwyczaj pewny i dominujący, po porażce może wycofać się i szukać ukojenia, a osoba zwykle wycofana w momentach zagrożenia może reagować krytyką lub obronną dominacją. Oba style są zatem różnymi drogami prowadzącymi do tego samego celu – ochrony własnego poczucia wartości.

Przykładem reakcji narcyzmu grandioznego może być sytuacja, w której menedżer otrzymuje krytyczną informację zwrotną o swoim projekcie i zamiast przyjąć ją jako element rozwoju, natychmiast zaczyna umniejszać kompetencjom osoby udzielającej opinii, pokazując swoją siłę i „pozycję”, aby nie dopuścić do doświadczenia własnej słabości.

Z kolei przykład narcyzmu wrażliwego to sytuacja, w której ktoś rezygnuje z zaproszenia do publicznej prezentacji, mimo że ma do tego kompetencje, ponieważ wyobrażenie potencjalnej porażki i oceny innych budzi tak silny wstyd, że wycofanie wydaje się bezpieczniejsze niż konfrontacja z lękiem.

 

Teraz, gdy obaliliśmy już mity związane z narcyzmem, możemy skupić się na tym, co naprawdę oznacza dla mnie poczucie „jestem lepszy”. Warto pamiętać, że doświadczanie pewnych stanów grandioznego czy wrażliwego poczucia własnej wartości jest naturalne. Każdy z nas może naprzemiennie doświadczać jednego lub drugiego stylu w różnych sytuacjach – i dopóki nie powoduje to cierpienia ani destrukcji w relacjach czy codziennym funkcjonowaniu, jest to normalny mechanizm regulacji emocji.

Natomiast gdy doświadczenie to zaczyna sprawiać ból, generuje lęk, wstyd lub trudności w codziennym życiu, wówczas wkracza obszar, w którym może być potrzebne wsparcie terapeutyczne lub leczenie. W takich momentach przyglądanie się mechanizmom własnej psychiki, rozpoznawanie źródeł trudności i nauka bezpiecznej regulacji emocji staje się istotnym elementem rozwoju.

 

Gdzie tak naprawdę prowadzi nas poczucie „jestem lepszy”?

Zwykle zaczynam wtedy od radosnego przywitania tego głosu, uznania go i dania mu prawa do istnienia, a potem spróbowania wejścia w dialog i zadania mu prostych pytań:

  • W czym czujesz się lepszy?
     

  • Co Twoje ciało Ci mówi?
     

  • Skąd ten głos się bierze?
     

  • Dokąd Cię prowadzi?
     

Odpowiedziom na początku towarzyszy wstyd, bo od dziecka uczymy się, że:

  • „nie wypada się chwalić”,
     

  • „nikt nie jest od nikogo lepszy”,
     

  • „skromność to cnota”.
     

Problem w tym, że fałszywa skromność nie rozwija. Zamyka nam drogę do prawdziwego siebie.
Zaczynamy patrzeć na siebie jak w krzywym zwierciadle – przerysowani albo zamazanym obrazem.
Fałszywa skromność zamyka.

Jeśli boję się zobaczyć, że coś we mnie jest mocne, dobre, wyjątkowe – nie mogę tego uznać, ani używać, ani się w tym doskonalić.
Dlatego tak wiele osób mówi i jednocześnie nie pozwala sobie uczuć:

  • „Tak, jestem w tym dobra, ale nie wypada”,
     

  • „Mam talent, ale nie będę mówić”,
     

  • „Coś mi wychodzi, więc muszę przepraszać świat”.
     

Jakby za każdy dar trzeba było spłacać dług.
A przecież można inaczej. Można stanąć na swoim „złotym medalu” i zamiast spuszczać wzrok, powiedzieć:

Mam to.
Nie po to, by patrzeć z góry,
po to, by wreszcie do tego urosnąć
i po to, by móc się tym dzielić z innymi, sprawiając, żeby wspólny świat był lepszy.

Bo tak to jest z tym darem, jak w „kwiecie paproci” – pięknej baśni, gdzie skarby, których nie można podzielić, przestają być skarbem.

 

Kiedy „moja lepszość” zaczyna przeszkadzać?

Czasem potrafi stanąć nam na drodze. I dzieje się tak wtedy, gdy:

  • zamyka nas na inne perspektywy, przekonuje, że już „wiem wszystko, nie potrzebuję słyszeć”,
     

  • albo staje się tarczą wobec świata, który był kiedyś raniący. Ktoś, kto w dzieciństwie nie mógł liczyć na ochronę, może dojść do wniosku:
    „Kiedyś świat mnie nie obronił, gdy potrzebowałem wsparcia, zostałem sam – dlaczego teraz reszta świata miałaby mnie zrozumieć?”

     

I ma rację – doświadczenia z przeszłości utkały adekwatne strategie przetrwania, np. wycofania czy unikania. Problem zaczyna się wtedy, gdy ta strategia nie pozwala już iść dalej.

Bo życie czasem mówi do nas językiem, którego nie ma w książkach:

  • słowami dziecka,
     

  • ciszą w kuchni nad ranem,
     

  • śpiewem ptaków na przystanku,
     

  • nawet zdaniem wypowiedzianym przez bezdomnego, którego wszyscy miną.
     

By świat potrafił nas czegoś nauczyć – czasem trzeba być otwartym, nie tylko mądrym.

 

Więc pytanie: Czy to narcyzm?

Narcyzm bardzo rzadko polega na tym:
„Czuję się lepszy.”

W swojej klinicznej formie wygląda częściej tak:
„Nie czuję się wystarczająco wartościowy, więc potrzebuję, żeby świat mi to powtarzał.”

Narcyzm to głód echa, lustra, potwierdzania.
Poczucie jestem lepszy  , dialog z tą  częścią w nas  przeżywana wewnętrznego nie jest narcyzmem.
Przeciwnie – często jest materiałem do rozwoju, nie objawem zaburzenia.

 

Zamiast zakończenia:

Jeśli ktoś w gabinecie mówi:
„Czasem czuję się lepszy”
– to nie jest powód do zawstydzenia.
To jest zaproszenie.

Zaproszenie do tego, by:

  • zatrzymać się,
     

  • zajrzeć głębiej,
     

  • zrozumieć, skąd bierze się ten głos,
     

  • i dokąd prowadzi.
     

Bo dopiero w takim spojrzeniu zaczyna się:

  • prawdziwe uznanie tego, co w nas powstaje,
     

  • pełniejsze odczuwanie własnej sprawczości,
     

  • kontakt z tym, co autentyczne i nieprzymuszone,
     

  • rozwijanie świadomości i wrażliwości wobec siebie i świata.

I może wcale nie o to chodzi, by przestać czuć się „lepszym”.
Może chodzi o to, by wreszcie zobaczyć, kim mogę być – kiedy przestanę się tego bać.

©2018 by monika-wiech. Proudly created with Wix.com

bottom of page